wtorek, 24 sierpnia 2010

niedziela, 15 sierpnia 2010

4. PKP

A dokładnie Przewozy Regionalne.

Przeżycie jedyne w swoim rodzaju, a wydawało mi się, że jestem uodporniona, a tu - proszę, ciągle zadziwia.

Zadziwienie pierwsze: pociąg regio (dawniej osobowy) z Bohumina do Katowic. Całe 77 km. 2 godz. 20 minut planowo, oczywiście znacznie dłużej. Pociąg - skład EZT, zbudowany mniej więcej w '67, przerobiony w '87, myty '97. Siedzenia nieprzymocowane do konstrukcji nośnej.

Zadziwienie drugie: niesamowicie mila i kulturalna obsługa. Rzadkość: "państwo mają bilety".

Zadziwienie trzecie: prędkość i stan torów. Jak stwierdziła przemiła pani konduktorka - lepiej nie wiedzieć po czym jedziemy...

Można by więcej, ale po co.

Pytanie zasadnicze - dlaczego korzystam z Przewozów Regionalnych?

Bo w naszym pięknym kraju nie da się inaczej podróżować z rowerem. Międzynarodowo - wcale. Po prostu nie. Pociąg jest dla lepszej klienteli. I nieważne, że będę gotowa zapłacić trzy razy tyle, żeby dostać się do Wiednia czy Pragi za godzin 6, a nie 12 z siedmioma przesiadkami. Przewróciło się w głowie, żeby z rowerem jeździć...

Jedyna zaleta PR to cena. W sumie za te pieniądze nie można się spodziewać lepszej jakości... Ale chciałabym mieć wybór, czy chcę jechać tanio, w warunkach urągających wszystkiemu, czy zapłacić trochę więcej i czuć się jak biały człowiek w kraju UE, w XXI wieku... A tego wyboru mi nie dano, choć wszak z moich podatków (i zbyt częstych podróży) utrzymywana jest ta piękna instytucja.

Jak to robią Czesi i Słowacy, że u nich można?

piątek, 13 sierpnia 2010

3.

Morawy zaskakują swym pozytywnym nastawieniem do rowerzystów - znakomicie wytyczone i oznakowane trasy, praktycznie wszędzie można dojechać przyzwoitymi drogami bez samochodów lub z bardzo niewielkim ruchem lokalnym, kierowcy nie pałają nienawiścią do wolniej jadących - ot, idylla cywilizowanego kraju.

Turystyka rowerowa jest tu najwyraźniej ważną gałęzią biznesu turystycznego, skoro ktoś jednak zainwestował w oznaczenia tras, bo dróg specjalnych dla rowerów to tu nie ma. Jednak wykorzystane lokalne drogi, w części asfaltowe, w części polne, zupełnie wystarczają do miłego spędzania czasu. A z drugiej strony - rowerzystów całe chmary. Rodziny, grupy, starzy, młodzi... i przede wszystkim tubylcy. Obcokrajowców kilku dosłownie.

I trzeba przyznać, tutejsi spece od turystyki potrafią sprzedać to, co mają - widoczki, winnice. Można sobie jechać szlakiem winnic, takich czy innych, bo propozycji jest mnóstwo, można na własną rękę - wszędzie można z rowerem, wszędzie są stojaki, przyzwoite (!). Przypomina mi się ciągły lament urzędników krakowskich, że tym rowerzystom ciągle źle i źle, bo przecież na Rynku postawiono przecież dwa nowe stojaki (że każdy z nich na dwa rowery i trochę niepraktyczne, to już nie wspomnę litościwie). W tych wioseczkach przed każdą knajpą stojak na kilkanaście rowerów, a ten, co je konstruował, znał budowę roweru i wiedział, czy rower przy czymś takim będzie w stanie ustać. Polecam władzom Krakowa.

I nie jest to kwestia tego, czy kraj bogaty, czy biedny. Jakoś Morawy nie wyglądają na super rozwinięty i niezmiernie bogaty region. A jednak MOŻNA.







A to wzorcowy wręcz stojak:






To nie wymaga chyba komentarza:


czwartek, 12 sierpnia 2010

wtorek, 10 sierpnia 2010

1.

Pasja numer 2.



Bardzo przyjemne i bardzo przydatne w dużym mieście urządzenie. Znacznie przyspiesza przemieszczanie się, niestraszne mi korki, parkowanie (w centrum Krakowa zwłaszcza sport ekstremalny). No a po godzinach można go wykorzystać do podróży dalszych...








poniedziałek, 9 sierpnia 2010

Początek

Pisz bloga, pisz bloga... Wiele razy słyszałam, tyle osób prosiło. Dobrze - będę pisać, pomimo mojej niechęci do przelewania myśli na papier (papier?). Na pewno nieregularnie, żaden dzień-po-dniu-pamiętniczek.

To będzie blog o pasjach. Moich pasjach. Pasjach większych, mniejszych, wszelakich.

Moje pasje dzielą się na pasję numer jeden (o tym kiedy indziej) i pozostałe pasje - wszystkie numer dwa. Bo nie da się pasji stopniować, wszystkie są na jednym poziomie, poza pasją numer jeden oczywiście. Choć pasją nadrzędną, powyżej pasji numer jeden jest życie. Po prostu kocham życie... i o tym będę pisać. O zwykłym, szarym, codziennym życiu, które potrafi być tak niesamowicie pasjonujące!