środa, 16 marca 2011

15. Adrenalina...

... dobra rzecz, zwłaszcza jak pozytywna.
Ostatnie tygodnie pracuję jak wściekła, no i dużo się zdarzyło.

Na przykład zrobiłam mały wypad na weekend załatwić Bardzo Ważną Sprawę i przy okazji przypomnieć sobie szalone studenckie czasy i miejsca z tym związane:





Czasu nie było, wpadłam do Amsterdamu na pół godziny, przeszłam wzdłuż jednego kanału prawie do opery, wypiłam szybką kawę z Carolien i z powrotem na dworzec. Muszę tam znowu wrócić, ech, tylko kiedy?


No i jak wróciłam, wpadłam znowu w szał roboty. A podobno jestem leniem...

A tu znowu Alessandro zaszalał. Jak on to robi, że tak motywuje i każdemu się CHCE? No po prostu...
A potem kolejny projekt i znowu niezły gość. Oczywiście wyczerpujący tydzień, ale za to zakończony naprawdę fajnie. Oj działo się, działo, szkoda że recenzji nie ma. A swoją drogą to interesujące, że pewne imprezy w mieście przemijają bez echa.

A teraz pociągi w tę i z powrotem, trzeba odrobić zaległości w kolejnej pasji numer 2... ale o tym kiedy indziej, bo znowu wjeżdżam w las i mi resztki sieci zanikają.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz